Na stadionie St Mary’s w Southamtpon kibice byli dzisiaj świadkami meczu, o którym będą prawdopodobnie opowiadać swoim wnukom jako mecz kiedy to ich ukochana drużyna doznała sromotnej porażki.
Drużyna Southampton do starcia z Liverpoolem podchodziła z entuzjazmem. Zarówno kibice jak i piłkarze liczyli, iż uda im się wygrać w dniu dzisiejszym z ekipą Jurgena Kloppa. Rzeczywistość w dniu dzisiejszym okazała się jednak bezlitosna. Kiedy w 32 sekundzie meczu bramkę dla Świętych zdobył Sadio Mane wszystko wydawało się być piękne jak w bajce napisane iście dla kibiców Southampton jednak zespół z miasta beatlesów jak każda „orkiestra” aby zacząć grać swój koncert musi się dobrze rozgrzać i dostroić instrumenty. Drużynie Liverpoolu wystarczyło na to dzisiejszego wieczoru tylko 25 minut, a pierwszy dźwięk wydał ten na którego kibice z Anfield liczą najbardziej, ten którego uwielbiają i traktują jak Mesjasza przybyłego dwa lata temu w celu ich zbawienia jakim ma być zdobycie mistrzostwa Anglii. Sturridge w tym meczu niestety pomimo dwóch bramek nie mógł być postacią wiodąca. W dzisiejszym mecz zawodnicy występujący w barwach LFC byli drużyną, zagrali znakomity mecz, nikt nie nawalił, każdy który pojawił się na boisku dał z siebie wszystko. Nie zależnie czy wyszedł w pierwszym składzie jak wspomniany wcześniej Daniel Sturridge czy tak jak Jordan Ibe, który go zmienił. Dwie bramki Sturridge’a, trzy bramki Origiego, jedna Ibe’a i można ze spokojem wracać do domu w oczekiwaniu na losowanie par półfinałowych. Ciężko napisać jest coś pozytywnego o grze drużyny Świętych gdyż przeciwko tak świetnie usposobionemu rywalowi jakim była dzisiaj ekipa Liverpoolu jest wręcz niewykonalne cokolwiek zrobić. Zespół niemieckiego szkoleniowca z meczu na mecz zaczyna grać coraz lepiej, piłkarze zaczynają utożsamiać się coraz bardziej z tym czego oczekuje od nich trener. Tak grający zespół The Reds należy uważać za głównego faworyta do zdobycia pucharu Capital One Cup, a może i do zdobycia tytułu mistrzowskiego Premier League
- Awans