Pierwsze mecze trzeciej kolejki fazy grupowej piłkarskiej Ligi Mistrzów za nami. We wtorek piłkarze Legii Warszawa – mimo całkiem niezłego spotkania w swoim wykonaniu – wysoko przegrali w Madrycie z Realem 1:5. Na innych stadionach również występowali tego dnia Polacy, ale nie wyróżnili się oni niczym szczególnym. Całe spotkanie w barwach AS Monaco rozegrał Kamil Glik, a Łukasz Piszczek jako zmiennik pojawił się na boisku w meczu Borussii Dortmund.
Legia na Santiago Bernabeu przegrała wysoko, ale pozostawiła po sobie niezłe wrażenie. – Myślę, że przede wszystkim nie przestraszyliśmy się Realu. Straciliśmy pięć bramek i to nie jest fajne. Pozytywem jest jednak to, że próbowaliśmy grać otwartą piłkę. Uważam, że zarówno ja, jak i moi koledzy daliśmy z siebie wszystko – powiedział w pomeczowej rozmowie z dziennikarką Canal+ obrońca Legii, Bartosz Bereszyński.
Ze słowami piłkarza trudno się nie zgodzić. Piłkarzom stołecznej drużyny nie można odmówić zaangażowania i walki, ale różnica klas była nie do przeskoczenia. Mistrzowie Polski próbowali przeciwstawić się gospodarzom, w pewnym momencie w sercach kibiców mogła tlić się nadzieja na korzystny wynik, gdy gola na 1:2 strzelił Miroslav Radović. Ostatecznie jednak „Królewscy“ dołożyli jeszcze trzy gole i pewnie wygrali 5:1.
We wtorek mieliśmy również okazję oglądać w akcji innych polskich zawodników. Kamil Glik wystąpił pełne 90 minut w barwach AS Monaco w zremisowanym 1:1 wyjazdowym meczu z CSKA Moskwa. Jeszcze więcej powodów do zadowolenia miał Łukasz Piszczek. Wprawdzie defensor reprezentacji Polski w potyczce Borussii ze Sportingiem w Lizbonie pojawił się na placu gry dopiero w 71. minucie (powrót po kontuzji), ale jego zespół zwyciężył 2:1.
* Fotografia pochodzi ze strony sportal.co.nz.