Niektórzy kibice nie mogą zrozumieć dlaczego negocjacje Legii Warszawa z jednym z najlepszych jej piłkarzy – Guilherme trwają tak długo. Obie strony prowadzą negocjacje praktycznie od roku, a na miesiąc przed wygaśnięciem umowy wciąż niewiele wiadomo. – Rozmawiam z Legią, ale jest też zainteresowanie z zagranicy. Szanse, że zostanę oceniam pół na pół. Klub chce mnie zatrzymać, ale nie wiem, jak to się zakończy – cytuje słowa piłkarza Przegląd Sportowy.
Rozmowy na temat nowej umowy działaczy Legii z Brazylijczykiem przypominają telenowelę. W ciągu kilku miesięcy sporo się działo. Na początku roku wydawało się nawet, że kwestia pozostania popularnego „Gui“ przy Łazienkowskiej jest przesądzona. Klub zaproponował piłkarzowi podwyżkę i zarobki na poziomie 360 tysięcy euro za sezon. Brazylijczyk wstępnie zaakceptował te warunki, a do dopięcia wszystkiego pozostawały ponoć tylko formalności.
Ostatecznie do podpisania umowy nie doszło, ponieważ… zawodnik stwierdził, że chce zarabiać więcej. Jego żądania nie były wymysłem, ale odpowiedzią na kwestie zarobków innych gwiazd Legii. Jak donosi Przegląd Sportowy, zatrudniony w tamtym okresie Daniel Chukwu otrzymał kontrakt z zarobkami na poziomie pół miliona euro rocznie. Guilherme od początku nie czuł się od niego gorszy i dlatego stwierdził, że należą mu się zarobki na podobnym poziomie.
Ostatecznie działacze Legii mieli przystać na 500 tysięcy euro za sezon gry w jej barwach Brazylijczyka, ale teraz sam piłkarz ociąga się ze złożeniem podpisu. Wkrótce jego dotychczasowa umowa z Legią wygasa i będzie mógł on zmienić klub. Ponoć ma konkretne oferty z Turcji i Włoch.
Wydaje się jednak, że Guilherme czuje, że to on jest teraz w komfortowej sytuacji i próbuje coś jeszcze ugrać. Trzeba bowiem pamiętać o tym, że Brazylijczyk i jego żona wkrótce spodziewają się dziecka. Ewentualna przeprowadzka w takim okresie jest mocno problematyczna, zwłaszcza do kraju, w którym piłkarz nie zna tamtejszego języka.
* Fotografia pochodzi ze strony legia.net.