Zakończyła się saga związana ze sprzedażą udziałów w Koronie Kielce. Po długich poszukiwaniach i całej serii rozmów z wieloma zainteresowanymi w końcu udało się znaleźć człowieka, który chce inwestować w kielecki klub. To Dieter Burdenski, były piłkarz i zarazem przyjaciel znanego trenera, Franciszka Smudy. Burdenski przejął 72 procent akcji Korony. Pozostałe 28 procent należy do miasta.
Poszukiwania nowego udziałowca trwały bardzo długo, ale nareszcie znalazły szczęśliwy finał. Do niedawna wydawało się, że Koronę przejmą przedsiębiorcy z Senegalu, którzy ponoć byli już dogadani i zdecydowani. Ostatecznie do transakcji jednak nie doszło. Po fiasku rozmów wielu kibiców złocisto-krwistych straciło już nadzieję. Tymczasem sprawy nabrały tempa i od wtorku większość akcji należy do byłego bramkarza m.in. Werderu Brema, Burdenskiego.
Przejęcie większości akcji klubu przez Burdenskiego oznacza, że wkrótce w Koronie może nastąpić sporo zmian. Pierwsza już miała miejsce. Dotychczasowego prezesa, Marka Paprockiego zastąpił na tym stanowisku Krzysztof Zając, współpracownik nowego współwłaściciela. Paprocki nie odchodzi z klubu. Pozostanie w zarządzie i będzie pełnił funkcję wiceprezesa.
Rewolucyjnych zmian w najbliższym czasie nie ma co się spodziewać. Tak zapewnia przynajmniej Burdenski. Chce on bowiem najpierw dokładnie przyjrzeć się funkcjonowaniu klubu i dopiero później podejmować ważne decyzje. – O wszystkich decyzjach personalnych będziemy informować później. Mogę zapewnić wszystkich, że będę chciał dla Korony jak najlepiej. Ale jedno mogę zdradzić. Plotki o zatrudnieniu Franciszka Smudy w Kielcach są nieprawdziwe – cytuje słowa nowego współwłaściciela Korony.
Były piłkarz Werderu przyznał jednak, że liczy na zakończenie konfliktu z kibicami. Ci protestują przeciwko działaniom byłego już prezesa Paprockiego i nie przychodzą na spotkania. – To musi się zmienić. Chcielibyśmy, by już na następnym spotkaniu trybuna za bramką była wypełniona – stwierdził Burdenski.
* Fotografia pochodzi ze strony radio.kielce.pl.