Kiedy kilkanaście dni temu trener Franciszek Smuda mówił dziennikarzom, że chce zostać w Łęcznej na kolejny sezon i że Górnik wróci do LOTTO Ekstraklasy szybciej niż niektórym się to wydaje, można było wnioskować, że w klubie wszystko wraca do normy. Dzisiejsze doniesienia Przeglądu Sportowego mogły jednak wprawić w osłupienie kibiców klubu z Lubelszczyzny. Górnik ponoć zmaga się z olbrzymimi problemami finansowymi i jego przyszłość jest zagrożona.
Po spadku z elity wiadomo było, że z zespołem pożegna się kilku czołowych piłkarzy. Polityka transferowa Górnika od lat jest dosyć specyficzna, ponieważ z większością zawodników klub podpisuje umowy obowiązujące na nie dłużej niż rok. Wraz z końcem minionego sezonu umowy wygasły wszystkim oprócz Bartosza Śpiączki i Grzegorza Bonina. Ten pierwszy szybko znalazł pracodawcę i został sprzedany do Bruk-Betu Termaliki Nieciecza za około 800 tys. zł.
Z Lubelszczyzną pożegnało się również wielu piłkarzy, którym wygasły umowy. Tylko niektórzy pozostali w Łęcznej i rozpoczęli ze spadkowiczem przygotowania do nowego sezonu. Zajęcia prowadził Franciszek Smuda, który miał dostać zapewnienie, że klub będzie funkcjonował na normalnych zasadach, które pozwolą myśleć o szybkim powrocie do LOTTO Ekstraklasy.
Kilka dni temu okazało się, że o awansie raczej można zapomnieć. Powód? Olbrzymie długi, sięgające ponad 4 milionów złotych, które zmuszą przedstawicieli klubu do zaciskania pasa. Piłkarzom i sztabowi trenerskiemu przedstawiono propozycje nowych kontraktów, ale podobno pod względem finansowym są one o połowę mniejsze w stosunku do ubiegłego sezonu. Nic więc dziwnego, że Krzysztof Danielewicz od razu poinformował działaczy, że odchodzi. Z taką decyzją noszą się inni piłkarze. Na ten moment kontrakty podpisali tylko Sergiusz Prusak i Dariusz Jarecki.
Sytuacja kadrowa w Łęcznej jest tak słaba, że odwołano zaplanowany na sobotę sparing ze Stalą Stalowa Wola. Na ten moment Górnik po prostu nie ma drużyny na kolejny sezon.
* Fotografia pochodzi ze strony przegladsportowy.pl.