Wielkie emocje towarzyszyły wtorkowemu meczowi Ligi Mistrzów, w którym Sevilla mierzyła się z Liverpoolem. Po pół godzinie gry zanosiło się na pogrom gospodarzy, ponieważ drużyna z Anglii prowadziła już 3:0. W przerwie nastąpił jednak przełom. Szkoleniowiec Sevilli, Eduardo Berizzo oznajmił piłkarzom, że ma raka prostaty. Ta poruszająca wiadomość mocno wpłynęła na zawodników, którzy – w głównej mierze dla trenera – zagrali najlepiej, jak potrafili i ostatecznie wywalczyli remis.
U szkoleniowca z Argentyny zdiagnozowano raka prostaty. Do wczorajszego wieczora opinia publiczna ani piłkarze o tym nie wiedzieli. Berizzo zdecydował się na wyznanie w szatni podczas przerwy spotkania z Liverpoolem. Trudno powiedzieć, czy trener już wcześniej miał taki zamiar czy zrobił to pod wpływem impulsu.
Jego drużyna po pierwszej połowie była w beznadziejnej sytuacji. Przy wyniku 0:3 chyba mało kto wierzył, że gospodarzą zdobędą choćby punkt. Ostatecznie im się to udało. Po meczu zawodnicy przyznali, że po usłyszeniu tak dramatycznej wiadomości, zależało im na tym, by sprawić radość szkoleniowcowi.
– Musieliśmy wyjść z innym nastawieniem. Dla fanów i dla trenera – cytuje słowa piłkarza Sevilli Evera Banegi portal eurosport.interia.pl.
Dzisiaj wydano specjalne oświadczenie na temat choroby trenera. – Sevilla FC chce wyrazić pełne wsparcie dla trenera i życzyć mu szybkiego powrotu do zdrowia – czytamy w oświadczeniu, z którego wynika, że dopiero po dalszych badaniach będzie wiadomo jakie kroki będzie musiał podjąć klub. Mało prawdopodobne jest jednak to, by Berizzo mógł prowadzić zespół Sevilli podczas okresu leczenia i rehabilitacji.
* Fotografia pochodzi ze strony marca.com.
![]() |