Do niecodziennej sytuacji doszło podczas niedzielnego meczu LOTTO Ekstraklasy, w którym Pogoń Szczecin grała z Legią Warszawa. W 60. minucie sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny, który później wykonywał Miroslav Radović. Serb przed uderzeniem się zatrzymał, zmylił bramkarza i dopiero oddał strzał. Bramka nie została uznana, sędzia przyznał rzut wolny gospodarzom, a Radovicia ukarał żółtą kartką. Okazuje się, że arbiter miał całkowitą rację!
Sytuacja z 60. minuty niedzielnej potyczki była głównym tematem rozmów po końcowym gwizdku. Opinie dotyczące całej sytuacji były podzielone. Niektórzy nie widzieli nic złego w wykonywanym przez Radovicia rzucie karnym. Za argument podawali między innymi sposób egzekucji „jedenastek“ przez Roberta Lewandowskiego.
Podczas programu Liga+ Extra ekspert sędziowski stacji, Sławomir Stempniewski wyjaśniał różnicę polegającą na karnym strzelanym przez Radovicia, a karnymi wykonywanymi przez Lewandowskiego. Kluczowe ma być to, że „Lewy“ wykonuje zatrzymanie w czasie dobiegania do piłki, natomiast „Rado“ zatrzymał się w momencie wykonania ostatniego kroku.
– Myślałem, iż sędzia Marciniak zdecyduje się na powtórzenie rzutu karnego. Niestety, jak później z nim rozmawiałem, to mi powiedział, że niedawno zmieniły się przepisy – cytuje słowa Radovicia strona Przeglądu Sportowego.
Według nowych przepisów takie zatrzymanie jest niezgodne z przepisami i karane żółtą kartką. Oznacza to zatem, że Marciniak podjął słuszną decyzję. – To była nietypowa sytuacja, jednak najważniejszym jest to, iż wygraliśmy i zdobyliśmy kolejne trzy punkty – dodał Radović.
* Fotografia pochodzi ze strony gazetaolsztynska.pl.